To był cholernie parszywy dzień i do Natashy właśnie to dotarło.
Dawno nie przeżyła tak zasranego popołudnia. A jej życie często naprawdę nie należało do jasnych dróżek usłanych różami i otoczonych przez różowe, puchate króliczki.
Wszystko ją bolało. Guz z tyłu głowy był teraz jej najmniejszym zmartwieniem - o wiele bardziej obawiała się o własne mięśnie i płuca, które chyba zdążyła już dzisiaj nieco przeforsować. Och, no po prostu świetnie. Najwyraźniej właśnie siadła jej kondycja, nad którą tak ciężko pracowała przez wiele lat. Cudownie po prostu.
Weź się w garść, Nat. Weź się, do jasne cholery w garść. Uruchom zdroworozsądkowe myślenie. No, dalej. Poradzisz sobie. Dasz radę. Zawsze dajesz.
A mimo to na razie jedyne, na co było ją stać, to posadzenie zmęczonego tyłka na jednej z podstarzałych drewnianych skrzynek, oparcie łokci o kolana i schowanie twarzy w dłoniach. Nieświadomie przeczesała palcami włosy; Boże w niebiosach, jaka ona była zmęczona. Oczy dosłownie same jej się zamykały, trybiki w mózgu uparcie nie chciały przekręcać się z odpowiednią prędkością, słowem - była gotowa zasnąć na siedząco.
I zapewne właśnie tak by się to wszystko skończyło, gdyby w odpowiednim momencie nie pojawił się wiecznie nieobecny myślami zastępca.
Pocałunek był z dużym prawdopodobieństwem właśnie tym, czego akurat potrzebowała. Mimo że nieporadny i nieco niezdarny, to jednak zdecydowanie nie należał do tych nieprzyjemnych. Raczej krótkich. Niezadowalająco krótkich. Przez następną chwilę po prostu obserwowała zajmującego sobie miejsce na podłodze Christophera bez słowa; niemal nieświadomie uniosła dłoń, dotykając opuszkami palców dolnej wargi. W kącikach jej ust zaigrał delikatny, ledwie zauważalny uśmiech.
- Tak, zdecydowanie lepiej - mruknęła, głównie do samej siebie. Z piersi wyrwało jej się ciche westchnienie. - Chciałbyś powiedzieć mi gdzie tak właściwie jesteśmy? I kim była ta cycata zdzira?
Odpowiedziało jej uparte milczenie, choć z drugiej strony równie dobrze mężczyzna, znając jego skłonności do wybiórczego zwracania uwagi na otoczenie, mógł w ogóle jej nie usłyszeć. Kolejne westchnienie zmusiło ją do ponownego uruchomienia szarych komórek. Podniosła się ze skrzynki i ruszyła na poszukiwanie czegoś - czegokolwiek - co mogłoby się przydać w obecnej sytuacji.
Pierwszym, co znalazła, był klub ze striptizem, na którego tyłach najwyraźniej zdarzyło im się wylądować. Teraz widok roznegliżowanej drobnej brunetki sprzed kilkunastu minut był o wiele sensowniejszy. Z niechęcią zmarszczyła nos, czując smród papierosów, perfum i czegoś dziwnie słodkawego, od którego piekły ją oczy i gryzło w gardle. Za kulisami sceny natknęła się na niewielki pokoik, zapewne przebieralnię. Zdołała wygrzebać nawet parę botków na płaskim obcasie, dzięki chwilowej przychylności losu w swoim rozmiarze. Ich właścicielka na pewno nie obrazi się, jeśli je pożyczy, szczególnie że w ich miejsce zostawiała swoje własne szpilki. Miała już zdecydowanie dość chodzenia na bosaka.
- Przeczekamy tu parę godzin - zdecydowała, wracając na zaplecze i zastając Christophera w tej samej pozycji w tym samym miejscu na tej samej brudnej podłodze. Czując zmęczenie ogarniające jej ciało nieprzyjemną falą, Natasha usiadła obok niego, plecami do ściany. Oparła o nią głowę i zamknęła oczy.
- Nikt nie powinien nas szukać w takiej melinie - mruknęła jeszcze. - Mam nadzieję przynajmniej jest ci wygodnie.
< Możesz przytulić, pozwalam ci. ;3 >
Pocałunek był z dużym prawdopodobieństwem właśnie tym, czego akurat potrzebowała. Mimo że nieporadny i nieco niezdarny, to jednak zdecydowanie nie należał do tych nieprzyjemnych. Raczej krótkich. Niezadowalająco krótkich. Przez następną chwilę po prostu obserwowała zajmującego sobie miejsce na podłodze Christophera bez słowa; niemal nieświadomie uniosła dłoń, dotykając opuszkami palców dolnej wargi. W kącikach jej ust zaigrał delikatny, ledwie zauważalny uśmiech.
- Tak, zdecydowanie lepiej - mruknęła, głównie do samej siebie. Z piersi wyrwało jej się ciche westchnienie. - Chciałbyś powiedzieć mi gdzie tak właściwie jesteśmy? I kim była ta cycata zdzira?
Odpowiedziało jej uparte milczenie, choć z drugiej strony równie dobrze mężczyzna, znając jego skłonności do wybiórczego zwracania uwagi na otoczenie, mógł w ogóle jej nie usłyszeć. Kolejne westchnienie zmusiło ją do ponownego uruchomienia szarych komórek. Podniosła się ze skrzynki i ruszyła na poszukiwanie czegoś - czegokolwiek - co mogłoby się przydać w obecnej sytuacji.
Pierwszym, co znalazła, był klub ze striptizem, na którego tyłach najwyraźniej zdarzyło im się wylądować. Teraz widok roznegliżowanej drobnej brunetki sprzed kilkunastu minut był o wiele sensowniejszy. Z niechęcią zmarszczyła nos, czując smród papierosów, perfum i czegoś dziwnie słodkawego, od którego piekły ją oczy i gryzło w gardle. Za kulisami sceny natknęła się na niewielki pokoik, zapewne przebieralnię. Zdołała wygrzebać nawet parę botków na płaskim obcasie, dzięki chwilowej przychylności losu w swoim rozmiarze. Ich właścicielka na pewno nie obrazi się, jeśli je pożyczy, szczególnie że w ich miejsce zostawiała swoje własne szpilki. Miała już zdecydowanie dość chodzenia na bosaka.
- Przeczekamy tu parę godzin - zdecydowała, wracając na zaplecze i zastając Christophera w tej samej pozycji w tym samym miejscu na tej samej brudnej podłodze. Czując zmęczenie ogarniające jej ciało nieprzyjemną falą, Natasha usiadła obok niego, plecami do ściany. Oparła o nią głowę i zamknęła oczy.
- Nikt nie powinien nas szukać w takiej melinie - mruknęła jeszcze. - Mam nadzieję przynajmniej jest ci wygodnie.
< Możesz przytulić, pozwalam ci. ;3 >
a tu masz fajnego gifa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz