piątek, 19 lutego 2016

od Rity

Jasnowłosa otworzyła oczy. Obudziła ją cisza. Mimo iż nienawidziła wyrywającego ją codziennie ze snu budzika, tego dnia jej go brakowało. Posępnie wstała z łóżka i podreptała do łazienki. Spojrzała w podkrążone oczy zmęczonej albinoski, która pojawiła się w lustrze razem z zapalającym się światłem.
- Panno Stark – zwróciła się do niej mozolnie nakładając pastę do zębów na obgryzioną szczoteczkę– miłego pierwszego dnia urlopu.
Po powolnym umyciu zębów, półgodzinnym prysznicu i narzuceniu na siebie czegokolwiek czystego co nawinęło jej się pod rękę, zasiadła do śniadania. Przeżuwając czerstwy chleb z samym masłem, a raczej jego imitacją, Rita przypominała sobie poprzedni dzień.
*
Robertson miał wtedy na sobie ohydny, prążkowany garnitur. Gdy wszedł nie musiał otwierać ust. Jego wyraz twarzy wytłumaczył wszystko. 
- Rita – jej przełożony nigdy nie zwracał się do niej po imieniu, co zaniepokoiło Tropicielkę – Jest taka sprawa… Kurwa, jak ci to powiedzieć… Rozumiesz… Góra postanowiła… Uznali, ze… Potrzebna jest ci przerwa. Od miesiąca nikogo nie zidentyfikowałaś, śpisz w biurze i nie wykonujesz poleceń. Ani moich, ani od tych wyżej… Weź urlop. Tydzień, może dwa…
Cisza. Rita wpatrywała się swoimi bladoniebieskimi oczami w przełożonego, który nerwowo stukał palcami po jej biurku czekając na jakąkolwiek reakcję. Peter Wilson, jej „kumpel z biura” wraz ze swoją asystentką uważnie wyczekiwał odpowiedzi kobiety. W końcu jasnowłosa wstała. Nic nie mówiąc założyła buty, wzięła płaszcz i spokojnym krokiem wyszła z biura.
*
Głośny, staroświecki dzwonek telefonu domowego rozbrzmiał po jej mieszkaniu, przy okazji budząc ją z melancholijnego transu. Albinoska podeszła do aparatu i podniosła słuchawkę.
- Stark – odezwał się znajomy głos komendanta policji, Lestrada – masz chwilę?
- Dla interesującej wiadomości może nawet dwie – odpowiedziała po chwili udawanego namysłu.
- Mamy zwłoki…
- Uważaj Lestrad – przerwała mu stanowczo – jeśli to się okaże być kolejną banalną sprawą, którą nawet ty byłbyś w stanie rozwiązać, nie odezwę się do ciebie przez najbliższe 6 miesięcy.
- Myślę, że cię zainteresuje…
- Może dopiero za rok.
- Przyjedź. Nie pożałujesz. Utraconej Nadziei 148.
Rozłączył się zanim kobieta zdążyła przedłużyć okres milczenia do dwóch lat. Oczywiście ta obojętność na sprawę miała tylko upewnić ją w przekonaniu, że jest ona naprawdę trudna i godna uwagi. Tropicielka błyskawicznie przebrała się i zacierając ręce na myśl o morderstwie zbiegła na ulicę, aby złapać taksówkę. 
*
- Według zeznań świadków – zaczął komendant, gdy kobieta dotarła na miejsce – mężczyzna długo szedł ulicą, gdy nagle gleba. Jakiś przyzwoity obywatel obraca gościa i widzi to.
Wtedy teatralnym gestem odkrył przykryte czarną folią zwłoki.
Blado sina skóra kilkugodzinnych zwłok, czarny strój, trzymana w dłoni maska Nieśmiertelnego i rozdrapana do krwi twarz.
Wystarczyły krótkie oględziny.
*
Rita Stark zazwyczaj nie była spotykana w klubach, barach, czy innych budynkach, gdzie bez ustanku ludzie organizują libacje alkoholowe. W ogóle socjopaci nie są widziani w miejscach publicznych. Dlaczego to chyba nie trzeba tłumaczyć. Gdy przekroczyła drzwi „Raju Rey’a” uderzył ją w nozdrza niesamowicie ohydny odór alkoholu, męskiego potu i tytoniu. Jasnowłosa odruchowo zasłoniła obolały nos i rozejrzała się po ciemnym i dusznym pomieszczeniu. Ze względu na wczesną godzinę nie było tam zbyt tłoczno. Dwa wielkie typy siedziały przy jednym stole co chwilę wybuchając gromkim śmiechem i wylewając piwo, przy każdym uderzeniu kuflem w stół. Zakapturzona postać pochłaniała przy barze ogromne ilości pieczonych zmutowanych szczurów. Jedynym osobnikiem, z którym dało się nawiązać jakąś konwersację był przygarbiony nad szklanką jakiegoś trunku mężczyzna o kolorowych, nastroszonych włosach. Rita niepewnie usiadła obok niego.
- Ciężki dzień? – spytała na powitanie i zamówiła dwie szklanki whiskey. 
Mężczyzna zlustrował ją wzrokiem, po czym wzruszył w mało zrozumiałym geście ramionami. Milczeli do czasu, gdy dotarły ich trunki. Jasnowłosa wzniosła szklankę w staromodnym geście toastu i upiła łyk napoju. Nigdy nie przepadała za gorącem w przełyku, który zostawiał po sobie alkohol, ale czego nie robi się dla sprawy.
- Czy mogę ci zadać parę pytań? – zagadnęła sąsiada.
Mężczyzna znów wzruszył tylko ramionami. Tropicielka na urlopie uznając to za „Tak” wyjęła zdjęcie Marcusa Freemana, nieboszczyka z Utraconej Nadziei.
- Często tu bywasz? – padło pierwsze pytanie.
- Przychodzę od czasu do czasu – odpowiedział po chwili namysłu mężczyzna.
- To może widziałeś kiedyś tego mężczyznę? 
Podała mu złożone zdjęcie. Bez pośpiechu sięgnął po fotografię i flegmatycznie ją rozłożył, po czym przyjrzał się widniejącej na niej postaci.

<Michael?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz