Jak zwykle czułem, że muszę wiedzieć wszystko o misji. Kiedy więc dziewczyna zapytała, czy mamy jakieś pytania, od razu jedno nasunęło mi się na myśl. Spojrzałem zaciekawiony na dziewczynę.
- A jeśli będą bliżej?- zadałem pytanie.
- Dokumenty wylecą w powietrze.
Już miałem zapytać o kolejną rzecz, ale ta mnie uprzedziła.
- Jeśli będą dalej, to nie uda wam się otworzyć sejfu.
Pokiwałem głową, na znak, że rozumiem. Po chwili wzrok Theo i dziewczyny się spotkał. Spojrzeli na mnie wymownie. Skierowałem się do drzwi, po czym wyszedłem. Czekałem kilka minut na korytarzu. Kiedy w końcu Theo pojawił się obok, powiedział:
- Lydia stwierdziła, iż najlepiej wykonać misję następnej nocy.
Przytaknąłem i skierowałem się w stronę pokoju, który został mi przydzielony w bazie. Niby miał on służyć do mieszkania w nim, ale ja przerobiłem go na skład materiałów wybuchowych. Co prawda niebezpiecznym było składowanie takiej ilości granatów, dynamitu oraz całe reszty moich ,,zabawek'' w tak małym pomieszczeniu, ale cóż... Nikt nic nie mówił, że nie można. Wyciągnąłem, ze stojącej przy ścianie szafy, plecak, a następnie spakowałem do niego trochę ładunków wybuchowych. W ostatnim momencie, przypomniało mi się, że warto wsiąść także kredę. Zabrałem więc pudełeczko ze stołu. Wyszedłem na korytarz, gdzie ujrzałem chłopaka.
- Ta dziewczyna dała ci może mapę?- zapytałem dopinając plecak.
Theo przytaknął, po czym dodał, że ma ją w torbie. Dopiero teraz zauważyłem, że ma zawieszoną na ramieniu torbę.
- Jim mówił może coś, o tym jak mamy się dostać do PW?- zadałem pytanie.
- Nie pamiętam, aby takie coś miało miejsce...- oznajmił niepewnie.
Uznałem, że trzeba iść do niego jeszcze raz i zapytać się, o szczegóły misji. Powolnym krokiem zacząłem iść w kierunku pokoju dowódcy. Theo był kilka kroków za mną. Po chwili oboje zatrzymaliśmy się pod drzwiami szefa. Bez pukania otworzyłem je. James spojrzał na nas poirytowany.
- Nie można zapukać?- zapytał.
- Jak widać nie.- mruknąłem.
Jim wywrócił oczami.
- Czego jeszcze chcecie?
- Jak mamy się dostać do ich bazy? Dojazd zorganizowany przez DRK, czy na własną rękę?- usłyszałem głos Theo.
- Sami coś wykombinujcie.- uśmiechnął się dowódca.
<Theo? Tak wiem, szajs, szajs i jeszcze raz szajs ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz