Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam dłoń na nożu, który trzymałam w kieszeni. Byłam gotowa do rzutu, ale... chyba nie powinnam
- Kim jesteś? - spytała cicho, ale z delikatnym uśmiechem
- Nic ci nie zrobię, bynajmniej na razie. To chyba ci wystarczy - odpowiedziałam obojętnie.
- Jesteś z OSWE? Nie widziałam Cię wcześniej
Prychnęłam powstrzymując się od śmiechu
- Nie - uśmiechnęłam się szeroko - Do szczegółów przejdziemy kiedy indziej. Mam do Ciebie kilka pytań, mogę? - spytałam wskazując na drzwi
Dziewczyna kiwnęła głową i wpuściła mnie do środka. Dom nie wyglądał dobrze, wszędzie było pełno kurzu, skruszonego tynku i zbitego szkła. Usiadłam przy stole, mam zadanie do wykonania.
- Jak się nazywasz i ile masz lat? - spytałam
- Susan Wridenchourt, mam 17 lat- odpowiedziała - Czy to jakieś przesłuchanie?!
- Zmiennooka - uniosłam brwi
- Skąd wiesz? - w jej zdziwieniu ujrzałam nutę zdenerwowania.
- Wiem więcej niż ci się wydaje.
- Jesteś szpiegiem. Dla kogo pracujesz? - spoważniała.
- Dla DRK - odpowiedziałam szczerze i wzruszyłam ramionami.
Chyba mogę jej powiedzieć o co chodzi. Nie wydaje się być groźna, nie wydaje się taka jak reszta OSWE.
- Czego ode mnie chcesz? - spytała niepewnie.
Obserwowała każdy mój ruch, jakby chciała uzyskać odpowiedź na nurtujące ją pytania.
- Jesteś jeszcze taka młoda... - westchnęłam.
Szkoda mi jej... nie możemy... nie możemy tego zrobić. Dobrze, że trafiła na Theo.
- Nazywam się Lydia, przysłano mnie tutaj, żebym cię poznała - odpowiedziałam pewnie.
Dziewczyna przez chwilę mi się przyglądała próbując odgadnąć czy mówię prawdę
- Nie kłamiesz - uspokoiła się trochę - Dlaczego?
- Słuchaj, tu nie chodzi o konflikt między... organizacjami. Tu chodzi o coś bardziej prywatnego. Otóż mój brat jest zabójcą, dostał anonimowe zlecenie zabicia Susan Wridenchourt, 17-letniej lekarki OSWE. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że... masz 17 lat, jesteś dziewczyną i raczej nie naraziłaś się nikomu. Theo jest zabójcą, ale nie potworem. W tych czasach trzeba jakoś żyć.
- Więc po co tu jesteś?
- Uznaliśmy, że trzeba to sprawdzić. Jako zawodowy szpieg uznałam, że mogę pomóc, a Theo jest w pobliżu, przeszukuje domy, bo być może zleceniodawca znajduje się bliżej niż myślisz - uniosłam brwi.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała z otwartą buzią wielkimi oczami wpatrując się w podłogę. Cała radość, uśmiech, szczęscie, wszystko ją opuściło. Przełknęła głośno ślinę.
- Czuję, że nie mogę cię zostawić - powiedziałam cicho - Pomożemy Ci, jednak nie możesz powiedzieć o tym nikomu z OSWE.
- Skoro tak nienawidzisz OSWE to czemu chcesz mi pomóc? - uniosła wzrok.
- Przypominasz mi mnie w twoim wieku - uśmiechnęłam się blado - Poza tym nie zasłużyłaś na śmierć, obserwowałam cię od dłuższego czasu.
Susan uśmiechnęła się delikatnie.
- Kto chciał mnie zabić? - spytała.
- Tego staram się dowiedzieć.
"Ktoś tam był" usłyszałam w swojej głowie. To Theo, posługuje się telepatią. "Wysoki, chyba blondyn, ale nie jestem pewien, miał czapkę. Jeżeli ona ma przeżyć nie może tu zostać, bynajmniej nie teraz. Kurwa Lydia, tłum ludzi idzie w waszą stronę. Ten koleś może tam być, wyprowadzisz ją? Czekam w samochodzie koło ulicy." Kurwa! Pewnie nam nie zaufa.
- Słuchaj Susan. Ufasz mi na tyle, żeby ze mną pójść? - spytałam nerwowo z nadzieją patrząc jej w oczy.
< Susan? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz