niedziela, 24 stycznia 2016

od Natashy - CD Christophera

Natasha miała na koncie udział w wielu dziwnych sytuacjach, ale przeważnie to inni byli świadkami, a ona sprawcą.
Zastępca szefów wypadł z gabinetu, trzaskając głośno drzwiami, jakby chciał dodatkowo podkreślić swoje wielkie wyjście, choć w rzeczywistości nie było najmniejszej potrzeby. Doktor Lewis przez chwilę wpatrywała się w nie wyzutym z emocji wzrokiem. Potem kucnęła na lakierowanej posadzce przy półleżącym pod ścianą mężczyźnie.
- Zawołać kogoś? - spytała, choć z surowego tonu jej głosu jasno można było wyczytać, że nie ma najmniejszego zamiaru patyczkować się ze skopanym facetem. Klepnęła go w ramię, gdy potrząsnął głową, i wyprostowała się. - Za drzwiami jest sekretarka, pomoże ci wstać i wyjść jeśli nie poradzisz sobie sam. Zbierz się do kupy zanim Cunningham znowu spuści ci wpierdol za nic.
Wyszła z gabinetu, bez słowa minęła siedzącą jak gdyby nigdy nic za biurkiem Janet, windą zjechała na parter. Zdecydowany stukot obcasów na wypolerowanej posadzce niósł się echem po korytarzu, kiedy energicznym krokiem zmierzała w stronę sali przesłuchań. Nie załatwiła tego, o co prosił ją Will, a wracanie z pustymi rękoma nie było w jej stylu.
Żołnierz przed wejściem zerknął tylko na plakietkę na jej piersi i odsunął się od drzwi, pozwalając jej wejść. Natasha wślizgnęła się do niedużego pokoju, oddzielonego od sali grubym lustrem weneckim, pozwalającym znajdującym się w nim osobom obserwować przebieg przesłuchania.
Pełny bólu wrzask ranionego nożem mężczyzny sprawił, że dwaj urzędnicy i wojskowy - którzy, podobnie jak żołnierz przed wejściem, rzucili jej tylko krótkie spojrzenie i nie skomentowali jej obecności w żaden złośliwy sposób - stojący przed szybą wzdrygnęli się nagle, wszyscy trzej, jak na zawołanie. Ale Natasha słyszała w życiu krzyki o wiele gorsze i widywała rzeczy, od których żołądek przewraca się na drugą stronę; jedyną reakcją, na jaką mogła się teraz zdobyć, był ledwie zauważalny grymas przez ułamek sekundy wykrzywiający jej twarz.
Złożyła trzymane w dłoni projekty na pół i włożyła je do wewnętrznej kieszeni marynarki. Przez chwilę z założonymi na piersi rękoma i niewzruszoną miną obserwowała Christophera znęcającego się nad więźniem. Wyraz jego twarzy sprawiał, że zimny dreszcz przechodził jej po plecach, a zarazem było w nim coś dziwnie, ponuro fascynującego.
- Za dużo cackania się - mruknęła z niezadowoleniem. Niejednokrotnie uczestniczyła w przesłuchaniach, zarówno jako kat, jak i jako ofiara, i z doświadczenia wiedziała świetnie, że z typami pokroju ludzi DRK przeważnie działało to zupełnie inaczej niż z całą resztą. Większość z nich wolała wyzionąć ducha niż narazić się na późniejszy gniew przełożonych. Przerabiała to na sobie.
BUM!
Ziemia zadrżała jej niebezpiecznie pod nogami, kiedy eksplozja wstrząsnęła fundamentami budynku. Szaleńczy śmiech więźnia rozniósł się w pomieszczeniu, dzwoniąc jej w uszach nawet gdy zagłuszyły go krzyki, tupot butów na korytarzu i odgłosy strzałów.
Natasha poczuła znajome ściskanie w dołku. Cholera, dawno nie czuła tego znajomego drżenia powietrza.
Drzwi rąbnęły z hukiem o ścianę. Mózg przestawił jej się na tryb zagrożenia i działała odruchowo, instynktownie, wobec wpojonych dawno temu zasad pozwalających w każdej sytuacji pozostać przy życiu. Nie było czasu na myślenie. Deszcz iskier rozszarpał ciała urzędników. Stojący obok niej żołnierz przyjął kolejne strzały ze strony stojących w progu napastników. Broń z jego kabury w ułamku sekundy znalazła się w dłoni byłej agentki.
Spust działał lekko, chłodny metal przyjemnie leżał w dłoni. Tęskniła za tym.
Pierwszy strzał i stojący najbliżej wróg padł na ziemię. Natasha była szybka - półtora metra od drzwi i nagle drugi napastnik oberwał w nos łokciem. Zatoczył się, wrzasnął kiedy dziesięciocentymetrowy obcas z impetem wbił mu się w śródstopie. Szarpnął ręką z bronią - zablokowane ramię, pociągnięcie za spust, wystrzał trafił w sam środek szyby w ścianie. Potem kopniak w brzuch, uderzenie kolbą pistoletu w głowę. Utrata przytomności na co najmniej dziesięć minut.
I wtedy jej się przypomniało.
Zastępca.
Dźwięk tłuczonego szkła, lustro weneckie rozsypujące się w drobny mak i bryzgające na nią kłującymi okruchami. Odruchowo zasłoniła twarz ramieniem. Mężczyźni po drugiej stronie wyglądali na dość zaskoczonych jej widokiem.
Więzień uśmiechnął się szeroko, a jej żołądek zmienił się w bryłę lodu. Znała tę parszywą gębę. Jasna cholera, i to świetnie.
- Patrzcie państwo, przecież to nasza Wrona! - zarechotał. - Kopę lat, kochana! Jesteś teraz psem tych skurwieli? Nie wierzę, że upadłaś tak nis...
Kula trafiła go dokładnie między oczy. Natasha opuściła broń, nie zaszczycając świeżych zwłok swoją uwagą, i przeniosła zimne spojrzenie wyrachowanej zabójczyni na Christophera, który nie raczył nawet wstać z krzesła. Wyrazem twarzy przypominał teraz bardziej zdezorientowane dziecko niż kogoś, kto jeszcze parę minut temu wbił pojmanemu wrogowi nóż w rękę.
- Zawsze chciałam to zrobić. A teraz się rusz - warknęła, przeskakując przez prostokątną lukę w ścianie w której kiedyś tkwiło lustro weneckie. Złapała skołowanego mężczyznę za ramię, siłą dźwignęła go na równe nogi i popchnęła w stronę wejścia z sali. - Posiedzisz sobie potem, nie zamierzam pozwolić żeby te sukinsyny zabiły mi przełożonego. Oboje mielibyśmy potem poważne kłopoty.
Wyważane kopniakiem od strony korytarza drzwi prawie przygniotły Cunninghama. Natasha zdążyła odepchnąć go na bok, wyrwać mu z dłoni zakrwawiony nóż i wbić go pierś najbliższego napastnika po samą rączkę. Następnego napakowała ołowiem.
Przekleństwo uwięzło jej w gardle, kiedy coś ciężkiego uderzyło ją w tył głowy. Usiana odłamkami szkła podłoga popędziła jej na spotkanie.
Ostatnim, co czuła, były czyjeś ręce łapiące ją w pasie, chroniąc od upadku, i palące w gardle poczucie wstydu. Zawiodła. Nie wytrzymała nawet pięciu minut.
Kurwa mać.


<Ratuj jom, darling, ratuj. D: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz