sobota, 30 lipca 2016

od Natashy - CD Christophera

♥ natchnienie -> <- natchnienie ♥

Restauracja, w której odbywała się kolacja, z pewnością należała do najlepszych i najbogatszych (a co za tym idzie - także najdroższych) w kraju. Na pewno także robiła wrażenie na zwykłych, szarych obywatelach, muszących codziennie walczyć o przeżycie swoje i swojej rodziny, a także o pracę, którą w każdej chwili mogą przecież stracić, a wtedy kto utrzyma żonę i trójkę dzieci czekające w domu?
Cóż, Bogiem a prawdą, Natasha nie należała do szarych obywateli.
Bywała już w podobnych lokalach, i choć przez te parę lat przerwy, jakie urządziła sobie ostatnio od zawodu agentki, szpiega, pani od zadań specjalnych czy jak by tego nie nazwać, zdążyła nieco odzwyczaić się od czerwonych dywanów, kryształowych żyrandoli, jedwabnych obrusów i ogółem mówiąc spotykanego na każdym kroku przepychu, to jednak nie czuła się niczym specjalnie przytłoczona. Zupełnie jakby restauracja była jak najbardziej zwykła i przeciętna, a ona sama wcale nie miała uczestniczyć w chorym rodzinnym zlocie, na którym pojawia się jedynie jako ładna ozdoba. Wisienka na torcie i ładne zwieńczenie obecności Christophera, nic więcej. Była tego jak najbardziej świadoma.
Być może właśnie dlatego nie uznała za stosowne w jakikolwiek sposób zareagować tak na piszczącą modelkę, jak na pozornie miłe słowa byłego prezydenta. A już na pewno nie na przymilającego się w bardzo oczywisty sposób kelnera-garderobianego, choć temu ostatniemu miała ogromną ochotę zaserwować cios w śledzionę. Już nawet prawie to zrobiła, kiedy zupełnym przypadkiem odważył się naruszyć jej przestrzeń osobistą w okolicach talii, już odkładała srebrne sztućce na serwetkę, już-już zaczynała podnosić się z krzesła, żeby mieć większą swobodę ruchów... Najwyraźniej jednak Christopher postanowił ją wyręczyć.
I była mu za to dozgonnie wdzięczna. Nie miała ochoty ujawniać swoich morderczych zdolności walki wręcz na oczach sali pełnej gości, a już na pewno nie na oczach Cunninghama Seniora, którego osoba mocno ją niepokoiła, budząc coś na kształt podstawowego, niemal zwierzęcego instynktu każącego jej trzymać się od tego starszego człowieka jak najdalej - dla dobra nie tyle swojego, co jego syna. Nie chciała zwracać na siebie aż takiej uwagi. Tak było po prostu lepiej.
Sama nie była pewna jak to się właściwie potoczyło, że nawet w ciasnym, słabo oświetlonym pokoiku nie potrafiła zapanować nad Christopherem na tyle, by zmusić go do ciągłego siedzenia na tyłku. A jednak pocałunek szybko wynagrodził jej zszargane już z lekka nerwy - był słodki i nieśmiały, zupełnie jakby był to pierwszy pocałunek w życiu mężczyzny, a ona bardzo starała się go nie spłoszyć. Pozwoliła mu objąć się nieco mocniej w talii, sama zaś objęła go jedną ręką za szyję, drugą przesuwając po jego policzku... Oderwali się od siebie nagle, kiedy przypadkiem dotknęła nieszczęsnego miejsca w które wcelował cholerny kelner.
- Och, skarbie - westchnęła, popychając go delikatnie w tył i zmuszając do ponownego klapnięcia na krzesło. Delikatnie ujęła jego twarz w dłonie i obróciła tak, by w słabym świetle jarzeniówek zawieszonych bez osłony pod sufitem móc obejrzeć kwitnącego już pod lewym okiem mężczyzny sińca. Przygryzła lekko dolną wargę.
- Nieźle się załatwiłeś - skwitowała surowo, zaraz jednak jej głos na powrót nabrał miękkości, tak przecież do niej niepodobnej. Sięgnęła znów po torebeczkę z mrożonymi wiśniami i delikatnie przyłożyła ją do rosnącej śliwy, całując przelotnie Christophera w czoło. - To było bardzo szlachetne, dziękuję. Już myślałam, że będę musiała sama pokazać mu gdzie raki zimują. A poza tym jestem pewna, że nawet z podbitym okiem będziesz bardzo przystojny.


<Nataszka, mode mama. ♥ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz