niedziela, 29 maja 2016

od Natashy - CD Christophera

Natasha lubiła deszcz. Krople wody siąpiące z nieba niczym łzy skapujące z chmurnego oblicza boskiej istoty kojarzyły jej się z dzieciństwem, szczęśliwie spędzonym w domu byłego rosyjskiego żołnierza, kiedy nie miała problemów i nie wiedziała jeszcze, co to zmartwienia. Nie znała smaku porażki, bólu, odrzucenia, jakimi cechuje się prawdziwe życie prawdziwego dorosłego człowieka w tym prawdziwym świecie, w którym przyszło im wszystkim żyć.
Lubiła deszcz. Wprawiał ją w stan zadumy i przyjemnego zamyślenia, w pewien specyficzny, nie do końca dla niej zrozumiały sposób, skłaniał do refleksji nad samą sobą, nad tym, co robiła i co udało jej się osiągnąć.
Taksówka podjechała po niemal dziesięciu minutach spóźnienia, przy okazji wjeżdżając z rozpędem w pokaźną kałużę, jaka zdążyła zebrać się w zagłębieniu w asfalcie tuż przy chodniku. Doktor Lewis odskoczyła gorączkowo, ciągnąc za sobą Christophera i zmuszając go tym do cofnięcia się przed brudną wodą, którą niemal oboje zostali ochlapani. Mężczyzna obdarzył ją przelotnym, zdezorientowanym spojrzeniem, po czym przepuścił w wejściu, składając parasol.
Wnętrze taksówki okazało się zaskakująco ciasne, nawet dla dwóch osób. Ociekający wodą czarny parasol wylądował pod tylną szybą samochodu, a Cunningham ułożył wygodnie głowę na ramieniu Natashy. Ta zmarszczyła lekko brwi, słysząc jego pytanie, nadzwyczaj przytomne, sensowne i logiczne.
Chwilę potrwało nim udało jej się zastanowić nad odpowiedzią. Westchnęła cicho, zerkając na wpatrującego się w nią z dołu szczenięcym wzrokiem mężczyznę. W dziwnym, zaskakującym dla niej samej odruchu odsunęła mu z czoła mokre, włażące w oczy włosy, a na jej usta wpłynął miękki uśmiech, podobny do tych, którymi matki obdarzają swoje pociechy. Oparła się policzkiem o czubek głowy Christophera, wpatrując bez większego zainteresowania w zalewaną strugami deszczu przednią szybę taksówki i pracujące na najwyższych obrotach wycieraczki, śmigające w obie strony tak szybko, że wydawały się być jedynie niewyraźnymi, czarnymi smugami. Znów westchnęła, tym razem o wiele, wiele ciszej, jakby bała się, że nawet niewinnym westchnieniem może coś zepsuć.
- O życiu - odparła cicho, przymykając powieki. Samochód podskoczył na nierównościach asfaltu. - Jako dziecko miałam wielkie palny. Chciałam zostać tancerką baletową, primabaleriną, sławną na cały świat. Taką, na której występy zjeżdżaliby się sami najbogatsi ludzie. I chyba nawet przez chwilę nią byłam, wiesz? A potem wszystko zaczęło mi się walić, odeszli ludzie, których kochałam, przyjaciele zostali zamordowani, a ja czułam się taka samotna i zagubiona, i mała wobec potęgi losu... i proszę, z baletnicy zostałam emerytowaną agentką-zabójczynią. Czy to nie zabawne, jak bardzo życie potrafi z nas zażartować?
Odpowiedziała jej cisza. Natasha otworzyła oczy i z pewnym wahaniem ponownie zerknęła na Christophera, znów napotykając to samo zagubione, szczenięce spojrzenie. Uśmiechnęła się z czułością.
- Przepraszam - wyszeptała, znów odsuwając mu z twarzy zmoczone deszczem kosmyki włosów, uparcie wracające na swoje miejsce. - Nie powinnam cię tym wszystkim zarzucać. Masz własne problemy... a poza tym to przeszłość. Po co rozpamiętywać coś, czego i tak nie można zmienić?


<Tak filozofhhhhhhiczhhhnie.
Also nie mam gifa, ale dostaniesz za to ładny obrazek.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz